W ciągu zaledwie 10 dni 3 razy pojawiłem się bez swojej zgody na zdjęciach opublikowanych w social media. Na zdjęciach, które nie chciałbym, aby były publicznie dostępne. Tym razem udało mi się wszystkie wychwycić, ale tylko dlatego, że ich autorzy są moimi friendsami.
- Następnym razem nie wiem, czy mi się to uda. Bo np. na Instagrama zaglądam bardzo rzadko i mam tam niewielu znajomych. Jeśli więc zdjęcie nie zostanie udostępnione na Facebooku, nie będę w ogóle wiedział o jego istnieniu.
- Poprosiłem dwójkę znajomych o usunięcie zdjęć. Jedna osoba jest chyba offline, bo nie reaguje. Druga korzysta tylko z mobile i co prawda usunęła wpis z FB, ale nadal widoczny jest link do Instagrama. No i zdjęcie tam pozostało. Nawet mimo mojej reakcji zdjęcia znikną dopiero po wielu godzinach. Już szybciej sam Facebook zepchnie je z feedów setek znajomych moich znajomych.
Problem nie jest nowy, dotyczy pewnie kilku miliardów ludzi na świecie, także tych bez profili w social media (zdjęcie przecież może zrobić i opublikować zupełnie obca osoba). Skupmy się jednak na chwilę na takich ludziach jak ja – aktywnych w social media i dbających o własny wizerunek. Jakie mam możliwości? Jakie wskazówki wpisać do podręcznika „Imprezowy survival XXI wieku”?
- Nie zgadzać się na tagowanie. Ale i tak jestem rozpoznawalny na zdjęciach (przy próbie tagowania przynajmniej jestem powiadamiany o istnieniu zdjęcia…)
- 24h/7 zachowywać się tak, aby niczego się nie wstydzić. Ale where’s the fun?
- Tłumaczyć znajomym, że nie życzę sobie publikowania zdjęć bez mojej zgody. Ale na każdej imprezie jest ktoś nowy, kto nie zna zasad.
- Cały czas pilnować, czy ktoś nie wrzuca zdjęć. Ale znowu – where’s the fun? Na tym mają polegać spotkania towarzyskie AD 2013?
Ktoś ma jakiś pomysł?
Cytując własny wpis sprzed tygodnia:
Do cholery, gdy już nauczyliśmy się nie publikować w social media głupich wpisów O SOBIE, okazało się, że musimy jeszcze pilnować INNYCH LUDZI, aby nie publikowali głupich rzeczy o nas! Czy to nie idotyczne? Przez cały czas kontrolować – w realu i online, w feedach aplikacji – czy ktoś nie napisał czegoś, co stawia nas w złym świetle?
Nagle zamarzyłem, aby mieć hackerskiego skilla, jak Laughing Man i w czasie rzeczywistym ukrywać swoją twarz na filmach i zdjęciach…
Znam ten ból. I zdziwienie moich znajomych, gdy chcę usuwać zdjęcia – jestem uważana za „sztywniarę” i „dziwaka”. A po prostu nie wszystko co robię ze znajomymi musi potem widzieć cały świat. Naprawdę, nie rozumiem co w tym dziwnego.
„Sztywniak” bo chcę usunąć zdjęcia – znam to, znam 🙂
Moze sie zachowuj tak by nie trzeba bylo sie wstydzic ?
Domagasz się usunięcia zdjęć przez znajomych, a sama publikujesz zdjęcie, za które powinnaś dostać 6 lat w zawiasach.
Rozwiązanie problemu jest proste. Wystarczy zmienić znajomych.
Serio. Chcesz mieć do czynienia z kimś, kto robi Ci tzw. siarę i się tym rajcuje? Ja bym nie chciał. I nie mam.
Bardzo się mylisz pisząc, że to proste rozwiązanie. Z jakiegoś powodu są moimi znajomymi. Powodów jest nawet wiele. Rezygnacja ze znajomych ze względu na jeden problem? Jeśli nie jesteś socjopatą, to powinieneś rozumieć, że to nie jest proste.
Kiedy ja właśnie trochę jestem.
Ale wracając do tematu – rozumiem, że można mieć różnych znajomych i z różnych powodów. Ale po co się przyjaźnić czy kumplować z kimś, kto robi Ci obciach? Szczególnie jeśli jedna rozmowa i oświadczenie, że nie życzysz sobie podobnych akcji nie wystarcza? Znajomi powinni rozumieć takie rzeczy, chyba, że są przynajmniej lekkimi socjopatami…
1. Grozisz, że się zemścisz ( w międzyczasie zbierasz kompromitujące ich zdjęcia :p)
2. Chodzisz tylko/organizujesz imprezy, na których obowiązuje przebranie – maska na twarz i nikt Ci nie udowodni 🙂
3. Upijasz swoich niegrzecznych znajomych tak, żeby nawet nie pamiętali czy brali na imprezę aparat czy nie..
A tak serio, to mnie także to przeraża … Zdjęcia znajomych to jedno, zdjęcia zupełnie nieznanch Ci osób to dugie; ktoś robi zdjęcie w kawiarni sobie i swoim zajomym, ty na drugim planie np. z koleżanką/kolegą z pracy i różnie to może być…. I dobrze, że fejsa nie było za moich studenckich czasów ;P
nie rozumiem czegoś, może jestem już do odstrzału,
ale po cholerę masz te profile?
Wystawiasz tyłek na widok publiczny i dziwisz się,
że ktoś go kopnął?
O każdym pierdnięciu informujesz wszystkich i wszędzie
i co? Mają nie czytać. Jak chcesz być słany to musisz
się pogodzić z kosztami sławy. Tylko co komu po tym?
to miało być do głównego wątku. Stary jestem,
to i kiks się trafi. Przepraszam Ewelinko.
Hej:)) Mam fajną stronkę, która jako jedna z niewielu dokładnie
lokalizuje różne osoby. Wystarczy aby druga osoba miała przy sobie
telefon 😉 http://bit.ly/1a4UD4y
Jeśli największym problemem pana Szymczyka jest to, że ktoś opublikował zdjęcie z imprezy, na którym pan Szymczyk niekorzystnie wyszedł, to ja zazdroszczę. Ale jednak mam dwie rady:
1) Nauczyć się języka polskiego (na przykład: istnieje takie słowo jak „przyjaciel” – i wcale nie jest to wyraz książkowy ani archaizm).
2) przestać zachowywać się na imprezach jak idiota, żeby potem nie musieć się wstydzić.
3) Przede wszystkim: zamiast tak bardzo dbać o wizerunek, żeby marnować czas na poszukiwaniu niekorzystnych zdjęć, nabrać choć trochę dystansu do siebie i zająć się życiem. To, co myślą o nas inni, nie jest najważniejsze, zwłaszcza jeśli pomyślą tak bazując na prawdzie, a zakładam, że zdjęcia – mimo że z imprez – przedstawiają prawdę, chyba że pana „friendsi” wrzucają kompromitujące fotomontaże.
Ad 1) Widzę, że nie załapałeś konwencji tego bloga, bo wpadłeś tu przypadkiem.
Ad 2) Rozumiem, że nigdy nie wyszedłeś głupio na żadnym zdjęciu, które ktoś ci zrobił bez twojej wiedzy. Fart.
Ad 3) Chodzisz na nudne imprezy.
A ja zgodzę się z tom-ishem. I choć problem braku kontroli nad prywatnością w sieci z pewnością istnieje, to sprowadzanie go do kontroli „friendsów” i ich zdjęć sprawia wrażenie karykaturalnego problemu z własnym ego. I mylisz kreowanie wizerunku z manipulacją przy nim. Jak dla mnie szkoda życia na takie zmartwienia. Ja się dobrze bawię, a nawet mi nie przyszło do głowy sprawdzać net po imprezach 😀
1) Istotnie, wpadłem przypadkiem i przeczytałem jeden wpis. Ale jak ktoś pisze bloga, które konwencję trzeba załapać, żeby nie wpaść w czytelniczą rozpacz, to taki blog jest nie dla mnie.
2) Wychodzę głupio na zdjęciach, jak każdy, ale nie robię z tego powodu tragedii. Jak ktoś wrzuca gdzieś zdjęcie z imprezy, na którym źle wyszedłem, to się z niego sam śmieję. Moi znajomi mnie znają i na podstawie jednego zdjęcia nie zmienią o mnie zdania, a o opinię nieznajomych nie dbam. Nie mam też, dzięki bogu, pracy z gatunku tych, z których można wylecieć za profil na facebooku.
3) Są na tyle ciekawe, że ludzie nie siedzą z aparatami i nie cykają fotek, tylko się bawią.
Myślę, iż nie ma sensu wdawać się tu w niepotrzebne dyskusje. Styl wypowiedzi autora tekstu, nieskalany sztuką pisania, daje dość jednoznaczny obraz. Szymon w dość zwięzłej formie ukazał swoją emocjonalną niedojrzałość i problemy z samoakceptacją. Każdy kiedyś dorasta i nie mozemy nikogo winić za to, że dzieci neostrady również dorosły, że zakładają blogi, z mniejszym lub większym skutkiem próbują się realizować. Baty należą się osobie, którą tak zainspirował tekst dotyczący braku umiejętności przewidywania, że postanowiła go umieścić na ogólnopolskim portalu… Podobne tematy kojarzyłem bardziej z listami do redakcji i tanią psychologią na portalu bravo.pl.
przestan mieszac zycie prywatne z zawodowym i bedzie po klopocie.
znajomi z pracy = linked in + goldenline
Witam w XXI wieku. Wróćmy do tej rozmowy za 5 lat.
Cóż – zrobiłeś się sławny, ale nie przez głupie zdjęcia, ale głupi tekst. Polska języka – trudna języka. No, chyba że znajomi innego nie zrozumieją. Nie dziwi mnie zatem, że i prośby o usunięcie zdjęć nie docierają do pustych łepetynek.
Pewno niedługo popełnisz tekst, jak to zlinczowano Cię w postach i komentarzach na gazeta.pl. Tylko zastanów się czy przypadkiem sam się nie podłożyłeś. Raz, że piszesz jakimś bełkotem polsko-angielskim, dwa – co Ty robisz na imprezach, że aż tak zdjęć się wstydzisz? Daje to do myślenia…
Nie trzeba wkładać wysiłku, by zrobić z kogoś idiotę. Publikując taki tekst sam się ośmieszyłeś.
Nie wierzę, znalazłaś mój tekst o linczach? Jeśli przeczytałaś go do końca, to przynajmniej coś wyniosłaś z tej całej sytuacji.
Zdajesz sobie sprawe z tego, ze w tym wypadku „lincz” odnosi się głównie do Twojego pojawienia się w medium uchodzącym za prasowe i jednoczesnym posługiwaniem się przez Ciebie językiem upośledzonego gimnazjalisty?
Jeżeli to ma być próba udowodnienia, że internet jest okrutny, to przykro mi. Komentarze nie atakują Cię personalnie i nie napadają za inność. Raczej stanowią ostatnią linię obrony przed degeneracją, a nie odmiennością. Parodjują. Z takimi prowokacjami(bo mam nadzieję, że to prowokacja – znajomy rzekł, że Twoja prezentacja na Beta była „dobra”) idź na onet czy inne natematy.
Rozczaruję cię. To nie żadna prowokacja. Redakcja Gazeta.pl wykorzystała wpis, który opublikowałem tutaj w niedzielę (za moją zgodą). Pretensje o wrzucenie tekstu „nieprasowego” możesz zatem mieć do redakcji.
PS. Nie masz pojęcia, jak wygląda język współczesnych gimnazjalistów, prawda?
„Pretensje o wrzucenie tekstu „nieprasowego” możesz zatem mieć do redakcji”
Takoż czynię.
Uświadamiam jednocześnie, że zjawisko pojawiające się w komentarzach nie jest linczem. Jest reakcją ludzi niegłupich na rzucony w twarz „rzyg” językowy.
„Zasadniczo nie ma powodu, abyś jakoś specjalnie odróżniał gazeta.pl/onet/natemat. Sam przekonałeś się dlaczego. Podejrzewam, że to sentyment do wyborczej sprawia, że wydaje ci się, że gazeta.pl to miejsce, gdzie publikowane są teksty „prasowe””
Ja te powody widzę, ale mogę być nieobiektywna. Dowcip z jakim zostałeś potraktowany jest wyjątkowo udany.
Doskonale rozróżniam wyborczą (i papierową i internetową) od gazeta.pl – gwarantuję. Nie zmienia to faktu, że w obu występuje „redakcja”, a nie grupa blogerów. Rozumiem, że ostatnio różnice polegają głównie na ilości błędów na sekundę, ale jednak jeszcze istnieją.
„Nie masz pojęcia, jak wygląda język współczesnych gimnazjalistów, prawda?”
Internetowy? Mam. Podbiłeś biednym gimnazjalistom stawkę.
I to jest na stronie głównej Gazety? Agora zeszła faktycznie do gimnazjum.
Blogerzy są tak żałośni jak akcje Greenpeace
Komentujący na blogach są tak żałośni jak blogerzy.
Nie chcesz zdjec zaloz se torbe na glowe. Albo daj sobie spokoj z imprezami. Spolecznosciowiec internetowy.
Jak mnie zrobili zdjecie na imprezie to bylo fajnie. Ale ja to stary jestem…
Hej mordeczko,
Szczerze powiem Ci, że poziom zażenowania wywołany tym artykułem śmiało może równać się poziomem z publicznie udostępnionym zdjęciem w zażyganym sweterku 🙂 Internet nie wybacza.