Czy social media uczyniły nas szczęśliwszymi? (prezentacja z InternetBeta 2015)

Gdy zaczynałem prace nad tym wystąpieniem zakładałem, że wnioski z niego płynące mogą co najwyżej zachęcić kogoś do zastanowienia się nad tym, jak korzysta z social media. Jednak po kilku dniach i połączeniu dostatecznie wielu kropek tytułowe pytanie zaczęło nabierać poważniejszego znaczenia. Odpowiedź na nie może wskazać kierunek, w jakim będą ewoluować social media i technologia. Ale po kolei.

Przyznaję się – przekonałem Mateusza Tułeckiego, organizatora InternetBeta, aby pozwolił mi wystąpić, bo chciałem załatwić osobistą sprawę. Tytułowe pytanie nurtowało mnie od kilku miesięcy i zależało mi, aby dowiedzieć się, co myślą o tym inni. Wystąpienie na konferencji przed kilkoma setkami early adoptersów wydało mi się dobrym sposobem na „skalowanie dyskusji”.

Mam problemy…

Pewnego dnia zauważyłem u siebie trudności z czytaniem książek – co chwilę chciałem udostępniać na Facebooku ciekawe cytaty.  Niewielka liczba lajków pod fragmentami udostępnionymi w przeszłości wskazywała, że nie są to treści szczególnie interesujące dla moich znajomych. Cały czas toczyłem jednak wewnętrzną walkę, a to obniżało koncentrację i satysfakcję z lektury.

Potem zwróciłem uwagę na inne niepokojące zachowanie – nawyk sprawdzania Facebooka, gdy moja siła woli słabnie (np. po ciężkim dniu w pracy). Robię to odruchowo. Przewijam strumień wpisów, które niby mają być ciekawe, bo wybiera je algorytm Facebooka, ale jednak w 95% nie są. Zresztą trudno, aby były skoro widziałem je 10 minut temu, gdy ostatnio sprawdzałem. W końcu po kolejnej bezsensownej sesji na fejsie przyszła refleksja: mam poczucie zmarnowanego czasu, a moja koncentracja przypomina balon przebity igłą. Czuję się gorzej niż przed chwilą.

Niedługo później wpadła mi w ręce książka „O szczęściu” Władysława Tatarkiewicza, a Mateusz Tułecki przypomniał o zbliżającej się kolejnej edycji InternetBeta. Postanowiłem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Czym jest szczęście?

Szczęście to trudny do zdefiniowania termin. Pewnie intuicyjnie wiesz, czym jest, ale czy  potrafisz to opisać w kilku zdaniach? Nic dziwnego. W swojej książce Tatarkiewicz prześledził, co na temat szczęścia uważali najważniejsi myśliciele i naukowcy Zachodu. Na przestrzeni stuleci ich rozumienie szczęścia ulegało dużym zmianom. Przykładowo dopiero od kilku wieków przyjęło się traktować szczęście jako stan subiektywny, osiągalny przez różne osoby w różnych warunkach.

Autor książki zaproponował własną definicję:

Szczęściem jest trwałe, pełne i uzasadnione zadowolenie z życia.

Psychologia przez długi czas nie podejmowała problematyki szczęścia, koncentrując się na zjawiskach negatywnych. „Chodziło o to, aby pacjenta doprowadzić ze stanu -5 do 0” – jak mówi psycholog Martin Seligman. To on w 1998 roku zapoczątkował nowy nurt, tzw. psychologię pozytywną, koncentrującą się na tym, jak od stanu 0 dojść do +5. W Polsce psychologią szczęścia od początku lat ’90 zajmuje się prof. Janusz Czapiński.

Od tamtej pory psychologia pozytywna przeszła długą drogę. Co prawda naukowcy ciągle spierają się o wiele kwestii, np. czy szczęście należy rozpatrywać w krótkiej perspektywie („To był parszywy dzień, nic nie sprzedałem i jeszcze dzieciaki dały mi w kość”), czy raczej długiej („Moje życie jest szczęśliwe, mam satysfakcjonującą pracę i kochającą rodzinę”). Co do pewnych rzeczy jednak są zgodni.

  • Szczęście nie jest statyczne – zmienia się.
  • Szczęście jest subiektywne.
  • Co nie daje szczęścia? Pieniądze. Przynajmniej od poziomu zaspokojenia podstawowych potrzeb.
  • Co daje szczęście? Silne więzi z przyjaciółmi i rodziną, gotowość do spędzania z nimi czasu.

Martin Seligman wyróżnił też trzy komponenty szczęścia:

  • Przyjemności cielesne
  • Zaangażowanie (w życie rodzinne, pracę, hobby)
  • Znaczenie (poczucie służenia czemuś większemu)

Wyniki badań psychologów szczęścia zaczęły przenikać do opinii publicznej i wpływać na życie nas wszystkich. Wykorzystuje je m.in. Instytut Gallupa, który doradza największym firmom na całym świecie, Selgiman wydał w 2002 roku bestseller „Prawdziwe szczęście”, a ONZ zaczęło mierzyć szczęście na świecie. W Polsce z kolei prof. Czapiński prowadzi badanie „Diagnoza społeczna”. Problem szczęścia i dążenia do szczęścia wszedł do mainstreamu.

szczęście na świecie

Szczęście a social media

Zdziwiłem się więc, gdy zacząłem szukać badań dotyczących wpływu social media na szczęście. Po pierwsze, jest ich niewiele. Po drugie, nawet w przypadku tych najbardziej znanych można mieć poważne zastrzeżenia do metodologii badań i wartości płynących z nich wniosków (np. badanie na 82 osobach z jednego miasta). Po trzecie, wnioski z nich płynące bywają sprzeczne. Sytuację dobrze podsumowuje ten artykuł z New Yorkera. Mimo to niektóre wnioski powtarzają się w kilku badaniach i z dużą dozą pewności można uznać je za wiarygodne.

  • Jeśli jesteś biernym użytkownikiem social media i głównie przeglądasz cudze treści – twoje samopoczucie się pogarsza. Jeśli z kolei często publikujesz, wchodzisz w interakcje, komunikujesz się ze znajomymi – twoje samopoczucie się poprawia.
  • Social media wzbudzają zazdrość, a to obniża nasze zadowolenia z życia. Każdy z nas zna kogoś, kto robi ciekawsze rzeczy od nas. Przynajmniej od czasu do czasu. I mimo, że sami publikujemy tylko starannie wyselekcjonowane treści stawiające nas w pozytywnym świetle, to ulegamy złudzeniu, że życie innych składa się wyłącznie z fantastycznych momentów.

W sytuacji, gdy wnioski z badań są tak niejednoznaczne, powinna nas bardzo dziwić pewność z jaką Mark Zuckerberg mówi:

A more open and connected world is a better world.

Serio, Zuck? Jesteś 100% pewny, że masz rację i wszyscy będziemy szczęśliwsi, gdy będziemy bardziej połączeni?

Mam poważne wątpliwości. I uważam, że czas najwyższy poważnie o tym podyskutować.

Bardziej czy mniej szczęśliwi?

Przyjmijmy, że szczęście wszystkich ludzi na świecie da się zmierzyć. Uczestników konferencji poprosiłem o odpowiedź na pytanie: czy social media sprawiają, że suma szczęścia jest większa, czy mniejsza?

Szczęście

Zależało mi na tym, aby popatrzyli szerzej, wyszli poza swoje osobiste doświadczenia. Aby dać im food for thought przedstawiłem przykłady kilku zjawisk, które w mojej opinii wpływają negatywnie na poczucie szczęścia wielu ludzi na świecie. Przyjąłem, że uczestnicy nie mają trudności z przywołaniem przykładów pozytywnych – to o nich przecież opowiadają na konferencjach i spotkaniach z klientami.

Renesans publicznego karania

Wraz z popularyzacją social media narodziły się nowe negatywne zjawiska, zmartwychwstało kilka starych, a część obecnych przybrała na sile.

Przez wieki ludzkość praktykowała publiczne karanie – czy to w formie linczów, gdy tłum wymierzał karę na własną rękę, czy w formie sankcjonowanej przez sądy. Na szczęście od kilkudziesięciu lat fizyczne publiczne karanie już na Zachodzie się nie zdarza. Na nieszczęście powróciło ono w social media.

O linczach internetowych już pisałem i mówiłem, więc tutaj krótko. W książce „So you’ve been publicly shamed” Jon Ronson, przerażony zjawiskiem publicznego karania w social media, sięga do historii tego zjawiska i zastanawia się, co sprawiło, że publiczne karanie przestało być stosowane przez wymiar sprawiedliwości. Okazało się, że w XVIII w. w USA uznano je za zbyt okrutne (warto dodać, że równocześnie sądy nie miały nic przeciwko karom cielesnym). Dlaczego? Bo publiczna kara obdziera skazanego z resztek godności i niweczy nadzieję na to, że kiedyś stanie się szanowanym członkiem społeczności. Raz skazany pozostaje przestępcą do końca życia.

W social media nie możesz liczyć nawet na sprawiedliwy proces, a jeden głupi tweet może zniszczyć twoje życie.

Tweet Justine Sacco

W grudniu 2013 Justine Sacco, dyrektor PR dużej firmy, podróżowała z Nowego Jorku do  Cape Town w RPA. Na lotnisku w Londynie wrzuciła tweet “Going to Africa. Hope I don’t get AIDS. Just kidding. I’m white!”. Miała tylko 170 followersów i żaden z nich nie zareagował przez 30 minut, gdy czekała na samolot. Gdy po 11 godzinach wylądowała, jej smartfon eksplodował powiadomieniami. W międzyczasie stała się najbardziej znienawidzoną osobą w internecie, a hashtag #HasJustineLandedYet najpopularniejszym na świecie. Na lotnisku czekał nawet użytkownik Twittera, który zrobił jej zdjęcie i potwierdził – „Yup. @JustineSacco HAS in fact landed at Cape Town international.”

Przez kiepski dowcip, który na imprezie spotkałbym się co najwyżej z lekkim zażenowaniem słuchaczy, Justine Sacco straciła pracę marzeń, spotkała się z gniewem rodziny (walczyła z apartheidem) i stała się celem pełnych nienawiści artykułów i wpisów ludzi z całego świata. Sam Biddle, bloger Gawkera, dzięki któremu tweet Justine trafił do milionów osób, nie widział nic złego w tym, co się wydarzyło.

crash car

Ronson, opisując przypadek Justine Sacco, porównuje social media do samochodu w trakcie wypadku.

I once asked a car crash victim what it had felt like to be in a smash-up. She said her eeriest memory was how one second the car was her friend, working for her, its contours designed to fit her body perfectly, everything was smooth and sleek and luxurious, and then a blink of an eye later it had become a jagged weapon of torture – like she was inside an iron maiden. Her friend had become her worst enemy.

Historia Justine Sacco znalazła zaskakujący finał. Rok po tamtych wydarzeniach zaprosiła Sama Biddle na kolację. Pierwszy raz spotkali się w realu. W połowie spotkania Biddle nie wytrzymał i przeprosił swoją ofiarę. Przyznał – hejtowanie nieznanego profilu na Twitterze to jedno, ale spotkanie twarzą w twarz człowieka, któremu zniszczyło się życie, to coś zupełnie innego. Kilka miesięcy później Sam Biddle również padł ofiarą fali internetowego hejtu. Nie uwierzycie – przez kiepski dowcip.

Amanda Todd

Po prostu zobacz ten film.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=vOHXGNx-E7E[/youtube]

Już?

Niedługo później Amanda Todd popełniła samobójstwo.

Gnębienie istniało od zawsze. Ale przynajmniej ustawało, gdy dzieciak wracał do domu. Social media sprawiają, że ofiara nie może uwolnić się od oprawców. Nawet, jeśli przeprowadzi się do innego miasta.

Made in Poland

Znasz pewnie historie użytkowników Karachana, którzy wypisywali w internecie najgorsze rzeczy po śmierci Dominika Szymańskiego, blogerki Maddinki i syna Filipa Chajzera. Wiesz czym jest społeczność Karachana i dlaczego nie warto zwracać uwagi na trolli-sadystów-socjopatów. Ale większość ludzi tego nie wie. Rodziny i bliscy zmarłych nie wiedzieli. A te małe chore potwory wylazły ze swej czarnej nory i zadały dodatkowy ból ludziom, którzy już i tak cierpieli.

Ile trolli zrobiłoby dokładnie to samo twarzą w twarz?

Am I pretty or ugly PLZ TELL ME!

W 2013 roku artystka Louise Orwin trafiła w internecie na społeczności nastolatek, które zachęcały się wzajemnie do odchudzania m.in. wysyłając sobie zdjęcia modelek. Równocześnie na YouTube odkryła zjawisko filmów „am I pretty or ugly?” Dziewczynki pytały ludzi w internecie o opinie na temat ich urody. Zgadnijcie, co przeczytały w komentarzach?

Bitch

You have an ugly personality and you’re making this shit up. You’re ugly.

You look like a bug

stupid slut

a pretty face destroyed by an ugly personality

Louise Orwin rozpoczęła wielomiesięczny eksperyment. Stworzyła kilka 15-letnich alter-ego i opublikowała pytania o swoją urodę na YouTube, a następnie korespondowała z komentującymi osobami.

I woke up and read all of this abuse and I really felt it in my stomach. I had to remind myself that it’s not me, it’s the character.

Artystka przeanalizowała komentarze i sprawdziła ich autorów. 70% komentarzy pochodziła od mężczyzn, w większości powyżej 18 roku życia. Większość komentujących kobiet była poniżej 18 roku życia.

Według psychologów to zupełnie normalne, że nastolatki szukają informacji zwrotnej na swój temat, bo chcą wiedzieć jak wpisują się w większą całość – otoczenie, społeczeństwo. Do niedawna nastolatki konfrontowały się przede wszystkim z opiniami znajomych i rodziny. Teraz mają social media, naturalne środowisko ich komunikacji. Inne warunki sprawiają jednak, że otrzymują zupełnie inne informacje zwrotne.

Czy są przez to szczęśliwsze? Czy ich pewność siebie na tym zyskuje?

Nigdy o tobie nie zapomnę

Ludzki umysł ma cudowną właściwość – z czasem wiele rzeczy zapominamy. Dzięki temu możemy pozostawiać za sobą wydarzenia, które kiedyś czyniły nas nieszczęśliwymi. Sferą życia wzbudzającą szczególnie silne emocje są związki. Niestety statystycznie rzecz biorąc większość z nich się rozpada. A skoro się rozpadły, to znaczy, że co najmniej jedna osoba była nieszczęśliwa. Czas jednak leczy rany, prawda?

Jasne. Chyba, że coś nieustannie przypomina ci, jaka krzywda cię spotkała.

Ilu/ile ex masz wśród znajomych w social media? Wystarczy lajk od takiej osoby, jej zdjęcie w feedzie albo wpis jej/jego aktualnego partnera, aby przywołać sytuacje, o których wolałoby się zapomnieć.

Jak to napisała autorka doskonałego artykułu „All my exes live in texts„:

It’s a dozen soap operas playing at the same time on a dozen different screens, and you are the star of them all. It’s both as thrilling and as sickening as it sounds.

Mam znajomą, która przez trzy lata codziennie sprawdzała profile na Facebooku ex-chłopaka i jego nowych dziewczyn. Zamiast zapomnieć i iść naprzód cały czas rozdrapywała stare rany. Uwierzcie mi – nie czyniło jej to szczęśliwszą.

Hejt na fejsie, kula w łeb w realu

Wiecie kim jest „facebook driller”? To slangowe określenie z Chicago na ziomka, który tuż po przebudzeniu bierze smartfona i zaczyna w social media obrażać ziomków z wrogiej ekipy. Wiecie, kiedyś naprawdę trzeba było mieć jaja, żeby wejść na teren wrogiego gangu i obrażać ich twarzą w twarz. Online to łatwizna. Wracając do naszego ziomka. Ktoś robi screenshoty pyskówki i zaczyna je udostępniać. To jedna rzecz zostać obrażonym przed kilkoma kumplami, a co innego przed całą dzielnią. Obrażony ziomek musi się więc zemścić, aby zachować twarz. Tymczasem sprawa nie dotyczy już tylko jednego gościa, ale także hejterów z kilku dzielni. Coś, co zaczęło się pyskówką online, kończy się śmiercią w realu.

Według policji z Chicago, cytowanej w artykule w Wired, większość aktów przemocy między członkami gangów to nie strategiczne rozgrywki, ale po prostu skutek osobistych zatargów. Policjanci oceniają, że 80% zakłóceń porządku w szkołach ma źródło online. Tak, jak w przypadku śmierci 15-letniego Shondale’a “Tooki” Gregory’ego, zastrzelonego przez wrogi gang. Jego członkowie wrzucili zdjęcie ciała na Facebooka. Kilkadziesiąt minut później w pobliskiej szkole setki uczniów rozpętało bitwę na pięści.

Media, polityka, inwigilacja

FAKE_001

Kojarzycie pewnie grafikę powyżej. Założę się, że masz chociaż jednego znajomego, który udostępnił lub polajkował ten bullshit. Szacuję – bardzo ostrożnie – że miała 100 tys. udostępnień na całym świecie i zobaczyło ją 30 mln osób. Nie chciałbym być na miejscu tego człowieka.

Social media zrewolucjonizowały to, jak produkujemy i konsumujemy informacje. I wcale nie jestem przekonany, że uczyniły nas lepiej poinformowanymi. Przeciwnie. W sieci krążą ogromne ilości bullshitu. Mam o tym całą prezentację i kilka wpisów.

beheading

Co jest celem terrorystów? Oczywiście, terroryzować. Gdyby terroryści wysłali do mediów płytę DVD z nagraniem egzekucji, to tylko garstka tych najgorszych opublikowałaby nagranie, a i tak obraz byłby zamazany. Social media pozwalają terrorystom ominąć ten problem. Teraz mają własne media, a ich nagrania udostępniają zarówno ich zwolennicy, jak i przeciwnicy. Po co robić samobójczy zamach, jeśli jednym filmem z egzekucji można osiągnąć podobny efekt?

Skoro już jesteśmy przy polityce. Pamiętasz o tym, że cała twoja komunikacja w social media może być przeglądana przez tajne służby? Pożegnałeś/aś się już z prywatnością i tajemnicą korespondencji? Czujesz się dzięki temu szczęśliwszy/a? Może zainteresuje cię zatem, jakie wielkie sukcesy w walce z terroryzmem amerykańskie służby odniosły dzięki temu, że pozbawiły prywatności miliardy ludzi na świecie.

Otóż w okresie od 11 września 2001 do stycznia 2013 roku dzięki inwigilacji NSA udało się skazać… jedną osobę. Taksówkarza, który chciał przesłać 8,5 tys. dolarów bojownikom z Somalii. Wielki sukces!

Fear of missing out

FOMO to już zjawisko badane przez naukowców. Lęk przed tym, że coś mnie omija. Obawa, że podjąłem złą decyzję, co do tego, jak spędzić swój czas. Chęć bycia nieustannie podłączonym do tego, co robią inni. Social media non-stop informują o wydarzeniach, w których możemy uczestniczyć. Mamy więcej możliwości niż kiedykolwiek. Więcej możliwości niż jesteśmy w stanie wykorzystać. A to rodzi niepokój: Czy wykorzystuję swój czas w najlepszy możliwy sposób?

Czy czerpiesz 100% radości z kolacji z bliskimi, jeśli przez cały czas sprawdzasz, co robią inni znajomi?

Sherry Turkle w książce “Alone Together” zwraca uwagę na problem młodych ludzi przekonanych o tym, że muszą być dostępni dla swoich znajomych 24h/7. Czy naprawdę jesteśmy do tego przystosowani? Czy to na pewno czyni nasze życie szczęśliwszym i pozwala czerpać z niego więcej przyjemności?

Nobody can wait anymore — not because they can’t — but because they don’t need to.

Według Turkle nasze relacje z technologią stają się coraz bardziej intymne, pozwalamy jej wpływać na nasze decyzje, nastroje i emocje. Jednak nasz stosunek do technologii jest niedojrzały i nieprzemyślany. Czy ktoś z nas zastanawiał się, jaki wpływ na siebie pozwoli wywierać social mediom? Ile razy dziennie powinniśmy sprawdzać Facebooka? 1? 10? 100?

Trendy

Dlaczego pytanie o to, czy social media czynią szczęśliwszymi jest ważne?

Tak, jak wspomniałem wcześniej, od lat ’90 zjawisko szczęścia cieszy się coraz większym zainteresowaniem naukowców, polityków, działaczy społecznych i zwykłych ludzi. Poświęca mu się kolejne badania, a w oparciu o wnioski z nich płynące powstają rekomendacje nt. tego, co robić, aby być szczęśliwszym. To wszystko przenika do mainstreamu, chociażby w formie artykułów „10 rzeczy, które uczynią cię szczęśliwym”. Jeśli w tym momencie wpływ social media na szczęście nie został jeszcze dobrze przebadany, to niedługo tak się stanie. Wzrośnie świadomość społeczna nt. pozytywnych i negatywnych konsekwencji korzystania z nich. Jakby powiedziała Sherry Turkle – nasz stosunek do nich dojrzeje. Wówczas możliwe będą dwa warianty.

Wariant #1 – social media jak wino. Dodatek do spotkań, który czyni je przyjemniejszymi. Wiele osób popija je również w trakcie samotnych wieczorów z ulubionym serialem. Podobno w ograniczonych ilościach ma nawet pozytywny wpływ na zdrowie. Są nawet regiony, gdzie obchodzi się święto wina! Tak, czasem ludzie z nim przesadzają, istnieje problem alkoholizmu, ale większość z nas potrafi cieszyć się nim bez dramatycznych skutków ubocznych.

papierosy

Wariant #2 – social media jak papierosy. Z dzisiejszej perspektywy trudno w to uwierzyć, ale przez długi czas nikt nie zdawał sobie sprawy ze szkodliwości papierosów. Paliło je zdecydowanie więcej osób niż obecnie, łącznie z kobietami w ciąży. Były ważnym rekwizytem bohaterów filmowych. W końcu naukowcy odkryli, że papierosy są niezwykle szkodliwe dla zdrowia. Owszem, ludzie nadal je palą i podobno komuś sprawia to przyjemność, ale czy mógłbyś wyjść na zewnątrz, bo w tym lokalu nie wolno palić.

Kolejny dobry powód, aby zastanowić się nad wpływem social media na szczęście to ewolucja serwisów społecznościowych i to, jak zmienia się ich popularność. Pomyśl – a co, jeśli o długotrwałej popularności serwisu decyduje to, czy czyni on ludzi szczęśliwszymi?

Przypomnę, że jednym z ważnych czynników wpływających pozytywnie na poczucie szczęścia są silne więzi z bliskimi. Który serwis lepiej realizuje tę potrzebę – Facebook czy Snapchat? Może właśnie to jest przyczyną eksplozji popularności komunikatorów? Wpisy 500 ledwo znanych osób z Facebook nie dają nam tyle, co jedna wiadomość-zdjęcie od siostry. Powinniśmy wziąć pod uwagę jeszcze jedną możliwość – że znaczna grupa ludzi, świadoma tego, że „social media szczęścia nie dają” przestanie z nich korzystać, lub przynajmniej porzucą dominujące platformy. Mój 16-letni siostrzeniec nie ma konta na Facebooku, ale od kilku lat (!) jest aktywnym użytkownikiem angielskojęzycznych forów internetowych, a ze swoją grupą znajomych komunikuje się przez konwersację grupową na Skype’ie.

I ostatnia teza, niestety nie moja, ale rozwaliła mi głowę. Gdy ludzie staną się bardziej świadomi tego, jak technologia wpływa na ich emocje, rozwój podąży w nowym kierunku.

Technologie

Inteligentne

Wrażliwe

Już nie technologie inteligentne, podające nam nieustannie informacje dopasowane do kontekstu i odpowiadające na pytania, których nie zdążyliśmy zadać. Zastąpią je technologie wrażliwe, ułatwiające zachowanie równowagi, ułatwiające utrzymywanie silnych więzi z bliskimi. Nie wymagające od nas obsesyjnego sprawdzania powiadomień i przerywania spotkania z bliskimi.

Epilog

Na końcu swojego wystąpienia zachęciłem wszystkich do dyskusji „czy social media czynią nas szczęśliwszymi?” oraz głosowania na tak (#smBardziej) lub nie (#smMniej). Wyniki lekko mnie zaskoczyły.

wynik_badania

Ankieta nie jest w żaden sposób reprezentatywna, bo wzięło w niej udział ok. 40 uczestników specjalistycznej konferencji, na których opinię wpływ mogło mieć moje wystąpienie. Mimo to wydaje mi się, że wynik oddaje klimat panujący w branży internetowej. Potwierdziły to rozmowy kuluarowe – wszyscy rozmówcy przyznawali, że czują przesyt social media. Wielu z nich zaczęło ograniczać częstotliwość korzystania z nich, lub narzucają sobie rygory w stylu „sprawdzam fejsa tylko 3 razy dziennie”. Dodam, że Paweł Sala na tej samej konferencji miał prezentację poświęconą temu, jak poprawić swoje samopoczucie i efektywność w pracy poprzez ograniczenie natłoku informacji i powiadomień. Została bardzo dobrze przyjęta.

To dopiero początek dyskusji. Podziel się swoją opinią w komentarzu, udostępnij ten wpis znajomym, lub zapytaj ich o zdanie przy piwie.

Źródła:

  1. Martin Seligman o psychologii pozytywnej http://www.ted.com/talks/martin_seligman_on_the_state_of_psychology?language=pl
  2. The New Science of Happiness http://content.time.com/time/magazine/article/0,9171,1015832,00.html
  3. The Science of Happiness Turns 10. What Has It Taught? http://content.time.com/time/health/article/0,8599,1908173,00.html
  4. Najszczęśliwsze narody świata http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1601981,1,najszczesliwsze-narody-swiata.read
  5. How Facebook makes us unhappy http://www.newyorker.com/tech/elements/how-facebook-makes-us-unhappy
  6. sas.upenn.edu https://www.authentichappiness.sas.upenn.edu/
  7. How One Stupid Tweet Blew Up Justine Sacco’s Life http://www.nytimes.com/2015/02/15/magazine/how-one-stupid-tweet-ruined-justine-saccos-life.html
  8. Justine Sacco Is Good at Her Job, and How I Came To Peace With Her http://gawker.com/justine-sacco-is-good-at-her-job-and-how-i-came-to-pea-1653022326
  9. My story: Struggling, bullying, suicide, self harm https://www.youtube.com/watch?v=vOHXGNx-E7E
  10. Hejt na Filipa Chajzera to zorganizowana akcja Karachana. Sianie zamętu sprawia trollom największą przyjemność http://natemat.pl/149209,hejt-na-filipa-chajzera-to-zorganizowana-akcja-karachana-sprawia-im-to-ogromna-radosc
  11. Am I pretty or ugly? Louise Orwin explores this YouTube phenomenon http://www.wired.co.uk/news/archive/2013-10/11/pretty-ugly
  12. All My Exes Live in Texts: Why the Social Media Generation Never Really Breaks Up http://nymag.com/thecut/2013/07/texting-exes-social-media-generation.html
  13. Public Enemies: Social Media Is Fueling Gang Wars in Chicago http://www.wired.com/2013/09/gangs-of-social-media/
  14. 20 pieprzonych minut – prezentacja z InternetBeta 2013 https://edgerunner.pl/20-pieprzonych-minut-prezentacja-z-internetbeta-2013/
  15. You’ll Never Guess How Many Terrorist Plots the NSA’s Domestic Spy Program Has Foiled http://motherboard.vice.com/blog/youll-never-guess-how-many-terrorist-plots-the-nsas-domestic-spy-program-has-foiled
  16. FOMO Addiction: The Fear of Missing Out http://psychcentral.com/blog/archives/2011/04/14/fomo-addiction-the-fear-of-missing-out/
  17. Feel Like a Wallflower? Maybe It’s Your Facebook Wall http://www.nytimes.com/2011/04/10/business/10ping.html

 

 

 

2 komentarze

  1. Witam. Bardzo ciekawy artykuł. „Socjal media” nie spowodowały że czuję się bardziej szczęśliwy, wręcz odwrotnie. Uważam, że wyniki badań, które Pan przedstawił na konferencji „InternetBeta 2015” w Rzeszowie są miarodajne (z marginesem błędu kilku % – za mała próba) ale i tak przemawia to za faktem iż wraz z rozwojem „socjal mediów” nie czujemy się szczęśliwszymi a wręcz odwrotnie. Watro zrobić próbę np. na 500 mieszkańcach (najlepiej rożnego wieku – max 50-55 lat, z różnych miast). Gratuluje jednak ciekawego pomysłu i spostrzeżeń. Poruszony przez Pana temat nadaje się na pracę magisterską.
    Pozdrawiam i zapraszam na przyszłoroczna konferencję do Rzeszowa (dokładnie do Kielnarowej – ośrodka Uczelni WSIiZ z Rzeszowa).

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *