Mobile’owy chaos – case study

„Nie doceniasz rzeczy dopóki ich nie stracisz”. Mobile sprawił, że przypomniałem sobie, dlaczego uwielbiam Microsoft Office i w ogóle obecne w desktopowym oprogramowaniu standardy.

Od czasów studiów ułatwiam sobie pracę korzystając z tzw. map myśli. Przez lata przetestowałem wiele różnych programów, ale ostatecznie najlepszy okazał się dla mnie darmowy Xmind. Lubię go za prostotę, szybkość oraz możliwość dodawania ikon, które ułatwiają wzrokowe ogarnianie notatek (w mind mappingu graficzne elementy ułatwiają kojarzenie i pobudzają wyboraźnię, a ich stosowanie jest zalecane, jako sposób na zwiększenie efektywności swojej parcy). Ostatnio dużo pracuję na pewnej mapie – notuję na niej przebieg prowadzonej aktualnie kampanii RPG (Cyberpunk2045). Jak na true cyberpunka przystało, na co dzień korzystam z kilku urządzeń mobilnych.

Niestety twórcy Xminda nie planują w dającej się przewidzieć przyszłości stworzyć wersji swojego softu na mobile.

Na mobile’u korzystałem zatem z konkurencyjnego rozwiązania Mindjet.

Dziś, parę dni po ostatniej sesji RPG, przyszła pora na zaktualizowanie notatek. A, że akurat przebywam na urlopie, nie wziąłem ze sobą laptopa (zgodnie ze starą maksymą cyberpunków, aby nie brać niczego, co będzie ci przeszkadzać w razie ucieczki). Biorę więc do ręki tablet Nexus7, znajduję na Dropboxie ostatnią wersję mapy i… Mindjet nawet się nie uruchamia („aplikacja została zamknięta…”). Sprawdzam na smartfonie. Aplikacja co prawda się uruchamia, ale logowanie się nie udaje („wystąpił nieznany błąd: 10181”).

Po komentarzach w Google Play wnioskuję, że po ostatniej aktualizacji nie tylko ja nie mogę z korzystać z aplikacji. So, fuck you Mindjet!

Szukam w markecie alternatyw. Po kilku próbach-i-błędach i znalezieniu porady użytwkowniczki Xminda, znajduję SimpleMind Android. Po 15 minutach poznawania nowej aplikacji, kombinowania itd. okazało się, że nie zapisuje ona plików w folderze w ogólnodostępnej pamięci urządzenia, a co za tym idzie nie pozwala na przesyłanie map pomiędzy urządzeniami. Aby synchronizować pliki muszę skorzystać z wersji płatnej. Ok, niech stracę, 19,99 PLN poooszło! Po kolejnych co najmniej 10 minutach kombinowania z synchronizacją Dropboxa dowiedziałem się, że:

  1. Aplikacja zapisuje pliki w formacie niekompatybilnym z innymi programami, a już na pewno nie z Xmindem…
  2. …co oznacza, że automatyczna synchronizacja z Dropboxem jest bez znacznie, bo na desktopie i tak tych plików nie otworzę.

Dopiero po przeklikianiu się przez dosłownie wszystkie menu (które oczywiście jest kompletnie inne w każdym narzędziu do mindmappingu) znalazłem możliwość zapisania pliku w standardowym formacie .mm (proces: otwórz mindmapę > menu > share mind map > send mind map > wybór formatu pliku > menu wyboru aplikacji, m.in. dropbox). Na pożyczonym laptopie zainstalowałem Xmind, znalazłem mapę w webowym Dropboxie, otworzyłem ją i wyeksportowałem do formatu .mm i ponownie zapisałem na Dropboxie.

Gdy w końcu otworzyłem mój plik na tablecie zrozumiałem skąd „simple” w nazwie aplikacji.

Tak wyglądała moja mapa w Xmind.

xmind mały

A tak w SimpleMind.

simplemind mały

Zwróćcie uwagę na totalnie inny układ gałęzi, który utrudnia szybie zorientowanie się w zapisanych treściach. Appka nie ma wielu innych prostych i przydatnych funkcji. Ok, ma kilka innych, ale zasadniczo praca przy jej użyciu znacznie różni się do Xmind i Mindjet.

Goście od OpenOffice przynajmniej próbują naśladować rynkowy standard, czyli Microsoft Office…

Podsumowując. Na urządzeniu z 4-rdzeniowym procesorem 1,2 GHz, 1 GB RAM i ekranem 1280×800 korzystam z aplikacji przypominajacej te sprzed wielu lat. Straciłem wszystkie ikony i elementy graficzne, które ułatwiały mi pracę i zdecydowały o tym, że 2 lata temu wybrałem Xmind zamiast skrajnie minimalistycznego open-source’owego FreeMind.

Cofnąłem się o kilkanaście lat do czasów, gdy instalacja każdego nowego programu wymagała kilkudziesięciu minut uczenia się go od nowa i zmieniania przyzwyczajeń. Do czasów, gdy nie wstawiałem do dokumentów żadnych udziwnień obawiając się, że  nikt inny poza mną nie zobaczy tego dokumentu w takiej samej postaci, jak wyświetla się on na moim komputerze.

Standardyzacjo – kocham cię. Proszę cię, wkrocz do mobile’a.

Chciałbym w tym miejscu pozdrowić wszystkich wieszczących śmierć desktopów. Do czasu wypuszczenia mobilnej appki przez Xmind notatki z Cyberpunka2045 będę spisywał tylko na oldshoolowym desktopie. Mobile wymaga zbyt wielu kompromisów.

PS 1. Jednym z nielicznych zestandardyzowanych rozwiązań, z którymi się spotkałem przy okazji całej tej historii był Dropbox. SimpleMind jest z nim zintegrowany. Również większość porad użytkowników Xmind szukajacych mobilnego odpowiednika obejmowała przesyłanie plików poprzez Dropbox. Życzę powodzenia wszystkim konkurentom tego rozwiązania. Standard został ustanowiony. I elektrycznym bogom niech będą za to dzięki!

PS 2.  Na mobile kwestia folderów, miejsca zapisu plików, przenoszenia ich między folderami i aplikacjami – pffff. Nie rozśmieszajcie mnie.

PS 3. Nie wyobrażam sobie, aby użytkownik nie-geek przeszedł całą tę drogę, którą ja dziś zaliczyłem. Albo porzuciłby aktualizowanie mapy na mobile, albo stworzyłby ją od nowa.

PS 4. Początkowo chciałem to wszystko opisać na Facebooku, ale a) pisanie nawet dłuższych wpisów na mobile to mordęga; b) od 2 godzin FB na moim tablecie wygląda tak (zamykanie aplikacji task killerem i czyszczenie pamięci appki nic nie dało. Pomógł dopiero reboot urządzenia. Na PC wystarczyłoby zamknąć program).

facebook

 

2 komentarze

    1. Wątpię. Praktycznie wszystkie te aplikacje mają swoje iOSowe odpowiedniki.

      W przypadku iOSa dochodzi jeszcze jeden problem – zarządzanie plikami w pamięci telefonu i ewentualne ich przerzucanie pomiędzy folderami/urządzeniami/aplikacjami. O ile mi wiadomo „stockowo” jest to praktycznie niemożliwe.

Skomentuj Szymon Szymczyk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *